Jakiś czas temu miałem okazję doświadczyć czegoś naprawdę niesamowitego. Miałem świadomy sen, który myślałem, że nigdy się nie skończy!

najdłuższy świadomy senCzy miałeś kiedyś tak długi świadomy sen, aż pomyślałeś, że już się nie obudzisz? Bo ja tak. Z jednej strony to było fajne, bo miałem czas na zrobienie wszystkiego, co tylko przyszło mi do głowy, ale z drugiej zaczynałem się już martwić, czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku w fizycznym świecie.

Postanowiłem opisać mój najdłuższy świadomy sen w życiu i przekazać Ci kilka cennych informacji. Jeśli kiedyś przytrafi Ci się coś podobnego jak mi, po prostu będziesz wiedział, co się dzieje i co masz robić.

Przed snem

Położyłem się spać koło 21:20 (wcześniej niż zwykle), a zasnąłem koło 21:40. Powiedziałem sobie: “Obudzę się po dokładnie 3 cyklach snu i będę super wypoczęty”. Zasnąłem.

Obudziłem się o godzinie 0:35. Trochę się podniosłem na łóżku i byłem w pozycji półsiedzącej, ale nie wstałem. Przysnąłem i obudziłem się o 2:20. To dobra pora. Wstałem.

Siadłem przy biurku i spisałem 3 sny. Potem poczytałem trochę książkę. Położyłem się ponowne o 3:20.

Leżę na plecach i relaksuję się. Rozluźniam szczękę i twarz. Oddycham spokojnie. Robię przerwy w oddychaniu. Pogłębiam relaks. Korzystam z kilku technik z mojego kursu WILD. Po 10-15 min odwracam się na prawy bok. Wyobrażam sobie, że stoję obok łóżka. Wczuwam się w dotyk stóp na podłodze, na ciężarze ciała. Czasami mam “przebłyski” (jest to specyficzny rodzaj hipnagogów, które tworzą sen). W pewnym momencie odwracam się na lewy bok. Przysypiam. Ale jest mi zimno i się budzę. I tak ze trzy razy. W końcu przykrywam się szczelnie i zasypiam. Myślę, że było to gdzieś w okolicach 4:00.

Początek świadomego snu

Nie mogę sobie przypomnieć jak się uświadomiłem, czy był to WILD czy DILD. Nie pamiętam kiedy odzyskałem świadomość, ani jak ją odzyskałem. Nie wiem też jak się zaczął sen. Wiem tylko, że robiłem w nim dużo rzeczy. Po obudzeniu czułem się jakbym obejrzał 2h film, a potem miałbym go opowiedzieć. Po prostu nie potrafiłem sobie przypomnieć wszystkiego, ale wiem, że działo się o wiele więcej niż tutaj opisałem.

Zacznę od momentu, do którego mogę sięgnąć pamięcią. Wiedziałem już wtedy, że sen trwał dosyć długo. Tak długo, że chciałem się w końcu obudzić… ale nie mogłem! Czyli rozpoczynam tu, gdzie zwykle się kończy.

Kontynuacja snu

Śnię. Staram się obudzić i czuję, że leżę w łóżku. Ruszam swoim ciałem, ale wydaje mi się, że umysłem jestem we śnie, a tylko ruszam się jak szalony na łóżku. Zacząłem się bać, że może właśnie obudziłem Milenę (moją dziewczynę [aktualizacja: teraz już żonę]), a ona nie wie, co się ze mną dzieje. Widzi, że rzucam się na łóżku i nie wie co robić. Słyszę jak mówi do mnie, uspokaja, a ja nie mogę się obudzić. Udaje mi się powiedzieć tylko dwa słowa: “Paraliż senny”. I padam na podłogę. Czuję ulgę, bo teraz przynajmniej wie, co mi jest. Leżę po części zawinięty w kołdrę na podłodze i nie mogę się ruszyć. Wiem, że paraliż zaraz minie. Czekam…

WAŻNE! Z paraliżu sennego można wyjść zmieniając tempo oddychania lub przez skupienie się na chęci poruszenia małym palcem. Jednak w tym momencie całkowicie o tym zapomniałem.

Nagle nie wiem jak, leżę znów na łóżku, a do pokoju wchodzi moja mama. Coś tam mówi i chce zabrać mi pościel. Mówię, że to zły moment. Staram się poruszyć, ale mnie mogę. Szarpię się… Nagle…

Jestem w więzieniu. Stoję na pierwszym piętrze koło barierek. Na dole jest duży korytarz. Wokół mnie chodzą więźniowie. Nie wiem skąd się tutaj wziąłem. Miałem jakieś kłopoty. Kilku bandziorów stało koło mnie i coś ode mnie chcieli. Nie byłem pewien czy śnię. Patrzę na zegarek. 17:27. Patrzę ponownie. 17:28. O nie! To nie jest sen? Jeszcze raz. 08:15. Uff. A jednak.

Nie wiem dlaczego, ale od razu wyrzuciłem tych bandziorów za barierki. Uznałem, że jeśli się ich pozbędę w moim śnie, to w prawdziwym świecie też mi dadzą spokój. Nie wiem skąd ten pomysł, bo nigdy ich na oczy nie widziałem i w rzeczywistości oni nie istnieli. Przypominali meksykaninów z tatuażami. W każdym razie spadli na dół. A ja się gdzieś przeniosłem…

Teraz jestem w moim pokoju. Trochę się zmienił wystrój wnętrza. Sprawdzam godzinę na zegarku. Zmienia się – to wciąż sen. No to coś popróbuję. Wcześniej wykonałem wszystko, co mi tylko przyszło do głowy i teraz już nie miałem pomysłów, co mogę zrobić.

WAŻNE! Przed każdym świadomym snem warto sobie przygotować listę rzeczy, które chcemy zrobić. Przeważnie wystarczy maksymalnie 3 czynności. Jednak w moim przypadku po wykonaniu tych kliku zaplanowanych rzeczy, dalej byłem we śnie, nie mogłem się obudzić – i co gorsze, nie miałem już pomysłów, co zrobić. Także w tej sytuacji żałowałem, że nie miałem dłuższej listy.

Sen jest bardzo stabilny. Ale nie wiem co robić! Chcę się obudzić, ale nie mogę. Próbuję więc fikołajtka (fiflak) w tył. Skaczę na ręce, ale mi nie wychodzi. Mam wrażenie, że ktoś mi pomaga i podpiera mi plecy. Nigdy tak nie skakałem, więc zdaję sobie sprawę, że mój mózg nie ma odniesień co do takiego skoku. Ale może je przecież stworzyć! Skupiam się na poszczególnych czynnościach. Odchylam się do tyłu, skaczę, odrywam najpierw nogi, a dopiero potem czuję, że dotykam rękami podłogi. Udało się.

Następnie biorę z półki piłeczki do żonglowania. Jednak wypadają mi z rąk. Dziwne. To już drugi świadomy sen, w którym nie mogę żonglować. Coś jest nie tak. Grawitacja jest OK (w poprzednim LD miałem problemy z grawitacją podczas żonglowania), ale zupełnie jakbym nie umiał żonglować (a umiem). Zostawiam to.

Podchodzę do biurka, na którym paliły się świeczki. Zastanawiam się czy poczuję ból. Wyciągnąłem rękę nad płomień. Poczułem jak robi się coraz cieplej i po 2s zaczął mnie parzyć. Aua! Zabrałem rękę. Paliło jak prawdziwy ogień. Poszukałem wody i zanurzyłem rękę. Znów gdzieś się przeniosłem…

WAŻNE! Ogień mnie palił, bo to najsilniejsze skojarzenie w naszym mózgu. Nie jest ograniczeniem wynikającym tylko z przekonań – jest warunkiem przetrwania. Już dawno nauczyliśmy się, że ogień = ból. Dlatego we śnie nie jest łatwo to zmienić. Być może opanowanie tej sztuki pozwoli osiągnąć mistrzostwo w kontrolowaniu snu.

Jestem w moim domu z przyszłości. Stoję w ogrodzie. Szumi woda. Widzę rzeczkę i kaskadę. Zachwycam się ich pięknem. Jednak gdy chcę sprecyzować, czym jest to piękno, to widzę tylko jasne kamyki i wodę. Nie wiem, co dokładnie było w tym pięknego.

Patrzę na mój dom. Jest nowoczesny. Fajny, podoba mi się. Biały, płaski dach. Chyba 3 kondygnacje. Trochę dużo. Ściany z kamienia. W oddali słyszę wodę i morze.

Rozglądam się po okolicy. Na horyzoncie widzę budynki. Całe nowoczesne osiedle. Pomyślałem sobie, że się przypatrzę i wybiorę jakieś ciekawe budynki, to może w przyszłości się przydadzą, gdybym chciał je zaprojektować. Jednak ich kształt i formy zmieniały się za każdym razem, gdy na nie patrzyłem. W końcu zmieniły się w stare, zniszczone rudery.

Stanąłem na końcu ogrody. Chciałem pozwiedzać. Przeskoczyłem strumyk i stałem na nierównych kamieniach. Nagle z domu przybiegły do mnie jakieś dzieci. W sumie 3 chłopaków i dziewczynka. Mówię, że tutaj jest nierówno i żeby uważały, aby się nie przewrócić. Dzieci pobiegły do domu, przez otwarte, duże, szklane drzwi balkonowe.

Stoję przed domem i chcę się już obudzić jednak nie mogę. Sen jest szalenie stabilny. Już zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem coś mi się nie stało i nie zapadłem w śpiączkę. Myślałem, że wszyscy się o mnie martwią, a ja śpię. Wydawało mi się, że to trwa już za długo. Nigdy tak nie jeszcze nie było. Zacząłem się też bać, że może… umarłem! I jestem świadomy tylko dlatego, bo mam taką umiejętność. Spędzę całą wieczność w tym stanie? Już się nie obudzę? Byłem trochę przestraszony, ale też spokojny. Nie zamierzałem się poddawać. Wiedziałem, że jeśli się obudzę, to zdobędę w ten sposób cenne doświadczenie.

Wszedłem do pokoju przy ogrodzie. Wyglądał trochę jak kuchnia. Wewnątrz była moja rodzina. Bracia i reszta. Wszyscy coś mówili, robili i wyraźnie próbowali mnie sobą zająć i odwrócić moją uwagę. Tak to już zwykle jest, że osoby we śnie starają się Cię zagadać, abyś zapomniał, że to sen.

Mówię im, że nie muszą tego robić. Wiem, że to sen. Ale już chcę się obudzić! Nic nie da odwracanie mojej uwagi. Tłumaczę im, że to poważna sprawa. Nie mogę się obudzić! Musicie mi pomóc! Jak się obudzić? Jesteście częścią mnie, więc wam też powinno zależeć!

Przykułem ich uwagę. Wszyscy się zatrzymali i patrzyli na mnie w ciszy. Zupełnie jakby byli zszokowani moim zachowaniem. Jednak nic nie mówili. Słyszę swój oddech. Słyszycie? Właśnie oddycham. Tylko jak to wykorzystać? A może to nie ja oddycham tylko Milena? Wstrzymałem oddech. Ale wydawało mi się, że dalej go słyszę. Już miałem rzeczywiście uwierzyć, że to nie mój oddech, ale potem wziąłem go powoli – a ten słyszany też zwolnił. Wypuściłem powietrze. Tamten też. Oddychałem spokojnie, a rytm się zgadzał z tamtym. To był mój oddech.

Pomyślałem, że wyjdę na dwór a potem na dach. Wychodzę z pomieszczenia otwierając podwójne szklane drzwi. Wyszedł za mną mój brat – jakby chciał mnie śledzić lub pilnować. Wciągnąłem czyste, świeże, morskie powietrze.

Zaczynam wskakiwać po ścianach domu na górę. Jednak muszę się łapać krawędzi i podciągać. Dziwne. Nie mogę wskoczyć od razu. Wiem, że to moje przekonania mnie ograniczają. Podświadomie wierzę w grawitację.

WAŻNE! Tutaj wysnułem ważny wniosek: OGRANICZA CIĘ TO W CO WIERZYSZ. To dotyczy nie tylko snu, ale też fizycznego świata. W ile rzeczy wierzę, które mnie ograniczają? Mnóstwo. To co potrafię, co mogę, co mi wolno, jak się powinienem zachowywać, co ludzie powiedzą itp. To wszystko to ograniczenia, w które wierzę.

Pomyślałem sobie, że mogę przecież się mocniej wybijać. I udało się. Prawie lądowałem na dachu. Z lekką pomocą w postaci podparcia się, wszedłem na dach.

Słyszałem w oddali morze. Jednak zasłaniały mi je wysokie sosny. Pomyślałem, że wywołam świadomy sen we śnie. Najwyżej zejdę na drugi poziom, co w sumie tylko pogorszyłoby mój stan, ale sprawdzę czy to coś da.

WAŻNE! Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak drugi poziom snu. Możemy śnić tylko jeden sen na raz. Jednak w mojej sytuacji chwytałem się każdego pomysłu.

Położyłem się na dachu, na plecach. Przed sobą widziałem drewniany kształt w postaci krzyża. Co to jest? Dobra. Zamykam oczy. Słyszę swój oddech. Mogę go kontrolować. Jednak nic to nie daje. Cały czas jestem we śnie. Czekam na jakikolwiek impuls z zewnętrznego świata. Jak uda mi się przypomnieć uczucie budzenia się – to się obudzę. Czekam. Oddycham. Nagle. Szturchnięcie. Na to czekałem. Milena się poruszyła w łóżku. Już wiedziałem dokąd wrócić. Miałem punkt odniesienia. Otworzyłem oczy. Udało się. Obudziłem się! Patrzę na zegarek. Jest 5:30

WAŻNE! Kilka technik jak obudzić się ze snu spisałem w tym artykule. Tak się składa, że zapomniałem o nich, gdy były mi najbardziej potrzebne…

Wnioski

Spałem więc od 4:00 do 5:30. Z tego wynikałoby, że śniłem przez 90 minut. Tylko czy to możliwe? Najdłuższa faza REM trwa 40-50 minut. Prawdopodobnie przeszedłem w pełnej świadomości przez 2 fazy REM. Czyli miałem 2 świadome sny, ale nie pamiętam przerwy między nimi na fazę N-REM. Albo byłem też świadomy w fazie N-REM? A może zasnąłem o wiele później niż mi się wydawało? Trudno powiedzieć. Jedno jednak jest pewne – to był najdłuższy i najstabilniejszy świadomy sen w moim życiu.

Artur Wójtowicz