Mam szokującą wiadomość. Od miesiąca nie miałem świadomego snu! Zero. Ani jednego? Jak to możliwe? Co się stało? Pozwól, że zacznę od samego początku?

trudności ze świadomymi snamiZa chwilę opowiem Ci o mojej obecnej sytuacji związanej ze świadomymi snami. Nie uwierzysz! Jednak zanim do tego dojdę, najpierw pokażę Ci, jak wyglądały moje ostatnie lata praktykowania LD.

Gdy jest się początkującym

Wiele osób narzeka, że nic im nie wychodzi. Że techniki nie działają. Że bardzo chcą mieć świadome sny, ale wciąż się nie udaje.

Znam to bardzo dobrze. Mi też się na początku nie udawało. Przechodziłem przez te same trudności. Też myślałem, że jestem inny niż wszyscy i akurat mi się nigdy nie uda. Ale bez względu na wynik – nie poddawałem się.

Wiedziałem, że jeśli coś się zaczyna robić, to szanse na niepowodzenie są największe. To normalne. Więc próbowałem dalej.

Popełniłem wiele błędów. Czasem chciałem wywołać LD na siłę. Zmieniałem techniki. Szukałem nowych metod. Ćwiczyłem je parę dni i rezygnowałem. Mówiłem, że to wszystko nie działa.

Potem pojawił się świadomy sen i znów miałem motywację do ćwiczeń. Znowu WIEDZIAŁEM, że to jest warte wysiłku. To było takie nieziemskie doświadczenie! Wtedy czułem, że bardzo chcę mieć świadome sny. Bardzo.

Ale co z tego, skoro kolejne próby kończyły się porażką? Wkładałem w to dużo wysiłku, a miałem LD może raz na miesiąc…

Momentami naprawdę miałem dosyć. Miałem wręcz wrażenie, że im bardziej mi zależy i im bardziej się staram – tym gorsze wyniki osiągam. Już sam nie wiedziałem co robić…

Upragnione sukcesy

Czy w końcu mi się udało? Owszem.

W pewnym momencie mojego życia byłem na fali. Miałem świadome sny prawie codziennie. Było super. Miałem wielkie plany. Chciałem sprawdzać różne rzeczy w LD. Testować. Uczyć się. Osiągnąć coś, czego nikt jeszcze nie osiągnął.

Stosowałem wtedy standardowe techniki. Dziennik snów. TR. Medytacja. Analizowanie otoczenia. Wizualizacja. WBTB. WILD.

Robiłem wszystko po trochu. A efekty utrzymywały się na stałym poziomie. Dodatkowo ćwiczyłem zwiększanie kontroli. Z czasem polepszyła się jakość snów, umiałem się utrzymywać dłużej i robić więcej.

W pewnym momencie coś się posypało

Potem moje zaangażowanie w LD się zmniejszyło. Przestałem zapisywać sny w dzienniku, bo uznałem, że już tego nie potrzebuję, skoro zapamiętuję po 5 snów dziennie. Przestałem robić testy rzeczywistości, bo myślałem, że przecież już umiem świadomie śnić.

Moje zaangażowanie z tygodnia na tydzień, było coraz mniejsze. A o dziwo, LD występowało bez zmian. Wtedy czując się jak niepokonany mistrz – odrzuciłem wszelkie techniki. Nie robiłem już nic, aby mieć świadome sny. Po co mi dziennik snów? Po co mam robić TR?y? Nie potrzebuję tego. Jestem najlepszy!

Jednak myliłem się

Wykazywanie biernej postawy było złym posunięciem. Świadome sny pojawiały się już coraz rzadziej. Raz na tydzień. Raz na dwa tygodnie. A w końcu raz na miesiąc. Miałem wrażenie, że wróciłem do punkty wyjścia. Znów stałem się amatorem…

W tym czasie postanowiłem znaleźć jakiś nowy sposób na LD. Nie miałem ochoty znów prowadzić dziennika snów i próbować różnych technik. To już mi się przejadło. Przecież to było dla początkujących. A ja jako “wielki mistrz” nie mogłem robić tego co inni.

Potrzebowałem odmiany. Powiewu świeżości. Wtedy zainteresowałem się tematyką snu polifazowego. I to mnie wciągnęło. Zafascynowało, prawie tak samo jak świadome sny. Miałem zamiar spać po 4 godziny na dobę. Dotychczas spałem po 8-9 h, więc ten wynik wydał mi się godny wysiłku.

Polifazowe eksperymenty

Odstawiłem techniki LD i skupiłem się na technikach snu polifazowego.

Wiedziałem, że wtedy będę szybciej wchodził w fazę REM, więc teoretycznie były też większe szanse na spontaniczne LD. I rzeczywiście tak się stało! Przez czas, gdy ćwiczyłem sen polifazowy – miewałem świadome sny zupełnie bez żadnego wysiłku. Cieszyłem się. Czułem, że w końcu odkryłem metodę, która działa sama z siebie.

Jednak nie udało mi się regularnie spać polifazowo… Po paru miesiącach wróciłem do snu monofazowego, a świadome sny snów poleciały na łeb na szyję. Potem jeszcze podejmowałem kilka prób ograniczenia snu, ale ostatecznie byłem zmuszony zrezygnować.

Już nie na wariata

W końcu zmieniłem taktykę. Postanowiłem podejść do wszystkiego jeszcze raz. Od zera. Już bez pośpiechu. Bez presji. Bez dróg na skróty.

Od jakichś dwóch miesięcy śpię regularnie bifazowo. A dokładnie – śpię 6 h w nocy i biorę sobie dodatkową 20-minutową drzemkę w dzień.

Aktualnie

A teraz najgorsza wiadomość. OD MIESIĄCA NIE MIAŁEM ŚWIADOMEGO SNU. I tak wygląda moja obecna sytuacja na dzień 13.07.14.

Zero LD.

Wstyd mi tego wyniku. Wiem, że dotychczas byłem przykładem wzorowego oneironauty. Miałem dużo świadomych snów – więc mogłem uczyć innych, jak to robić. Zacząłem nawet odnosić wrażenie, że już się nie nadaję… Że moje artykuły już nie będą pomocne… Już nikt ich nie będzie chciał czytać, bo po co czytać kogoś, kto już nie ma świadomych snów?

Jednak jest we mnie coś, co mówi mi: “Nie poddawaj się. Idź dalej. Zmień taktykę. Jeśli trzeba zacznij od początku. Ale nigdy nie rezygnuj.”

I nagle mnie olśniło

Pomyślałem sobie: Zaraz, zaraz – to, że od miesiąca nie miałem świadomego snu – wcale nie znaczy, że wszystko o czym pisałem nie działa! Bo przecież jeszcze niedawno to działało! I przecież co jakiś czas dostaję maile z podziękowaniami, że ktoś miał właśnie LD. Więc moja obecna sytuacja nie ma nic wspólnego z poprzednimi wynikami.

Moje artykuły wciąż są aktualne. Wciąż działają. To, że przechodzę CHWILOWE trudności, nie oznacza, że mam zamknąć stronę. Jeszcze nie przegrałem!

Udało mi się nawet odseparować dwa czynniki, które moim zdaniem złożyły się na moje obecne problemy.

  1. Ograniczenie snu do 6 godzin. Pozbawiłem się tym samym najdłuższej fazy REM.
  2. Za małe zaangażowanie. W ten sposób stopniowo oduczyłem się świadomie śnić.

Dobra strona porażki

Mimo, że poniosłem porażkę, to dostrzegam w tym wszystkim OGROMNĄ KORZYŚĆ. Już mówię jaką.

Łatwo jest mówić ludziom co mają robić, gdy odnosi się sukces za sukcesem. Łatwo jest dawać rady i przekonywać, że mają wierzyć w sukces, gdy samemu wszystko się udaje. Łatwo podnosić na duchu, gdy jest się radosnym i uśmiechniętym.

ALE NAJTRUDNIEJ JEST STANOWIĆ PRZYKŁAD, GDY ROBI SIĘ CIĘŻKO. Gdy życie rzuca nas na ziemię. Gdy ponosimy porażkę za porażką. Gdy już mamy dosyć. Wtedy najtrudniej jest znów wstać. Znów ćwiczyć, chociaż nie wiemy czy jest sens. Znów iść naprzód, chociaż nie widać mety.

A właśnie mam okazję pokazać, że nieważne jak ciężko jest – i tak uda mi się osiągnąć mój cel!

Straciłem moc. Nic mi nie wychodzi. Nie mam świadomych snów?

ALE I TAK WRÓCĘ! Odzyskam to wszystko i wrócę mocniejszy. Te trudności mnie nie powtrzymają! Udowodnię sobą, że się da. Nie pójdę na kompromis. Pokażę na własnym przykładzie, że można spaść na samo dno i wypłynąć jeszcze silniejszym!

Zrobię to, bo świadome sny są warte wysiłku!

Artur Wójtowicz